HarryPotter wg mnie

Jest rok 1990,w nie wielkim miasteczku, gdy już mrok ogarnia miasteczko..w pewnym domku..do snu układa się chłopiec, imienia Harry..W tynczas do miasteczka zmierza czarnoksiężnik imieniem Voldemord..I już jest w mieście przy użyciu zaklęcia "alochomora" otwiera drzwi domu Potterów, i zabija jego matkę i ojca.. próbuje zabić i dziecko lecz mu się nie udaje, coś sprawie że jego zaklęcie dosłownie odbija się o chłopca i uderza w niego.. pada o ścianę trochę oszołomiony.. po chwili pojawia się Rubeus Hagrid oraz Prof.Daubledor.. wkraczają do domu.. Tom gdy ich tylko ujrzał ucieka przez okienko z pomieszczenia gospodarczego "WC"..Daubledor bierze chłopca i udaje się z nim do jego rodziny ze strony matki..którzy okazują się być zwykłymi mugolami..Mają wychować chłopca aż do uzyskania przez niego pełnoletności (w tynaczas nie wiedzą jeszcze że to 17 lat)..Ma on podłe życie u rodziny, mieszka w schowku na miotły pod schodami..jest zwykłym wyrzutkiem w tym domu..Gdy ma 10 lat , w raz z rodziną udają się do zoo..Tam rozmawia z ogromnym wężem boa .. sam nie wiedziąc jak to robi uwalnia go z zagrody..a po drugiej stronie za lustrem ni z tego ni z owego pojawia sie jego domniemany brat.. W domu już po fakcje zostaje surowo ukarany za to..Wójek próbuje jemu wybić z głowy że nie ma niczego takiego jak magia..A jednak tej nocy Harry otrzymuje list ze szkoły Magii i czarodziejstwa..Wyślizga się w nocy z domu i wychodzi na ulicę, rozglodną się dookoła wszędzie pustki, głucho jest.. idzie miastem..I w pewnym momęcie trafia na ogromnego faceta ... -Oj, przepraszam pana -mówi trochę zpeszony, gdyz nie zauważył tego ogromnego człeka.. A był to Rubeus Hagrid,który od razu rozpoznał że to Hagrid jest -Witaj Harry... -Przepraszam, skąnd Pan zna moje imię? -W naszym świecie wszyscy znają Twoje imię, jestem Hagrid - i podaje jemu swoją ogromną rękę... -Miło mi.. -No chodź Harry.. I zabiera go do knajpy która jest wprost na przeciwko ulicy przekątnej..Tam zostaje ciepło przywitany..Dostaje gorącej zupy do zjedzenia..Potym zostaje odprowadzony do pokoju na górze knajpy gdzie udaje się na spoczynek.Następnego dnia po obfitym śniadaniu udaje się na zakupy na ulicy pokątnej.. -Chodź Harry, czas na zakupy do szkoły.. -Ale ja nie mam pieniędzy :( -Sądzisz że rodzice zostawili by Cie samego bez pieniędzy?, W banku Greasgod'a są Twoje pieniądze.. I zabiera Harrego do ów banku obsługiwanego przez małe skrzaty..Po tym daje listę Harremu co potrzebuje by zacząć naukę w pierwszym roku w Hogwardzie..Gdy Harry kupuje różdżkę co się dziwnie składa pisana jest jemu ta sama jakiej pióro fenix'a nosi różdżka czarnego pana.., w tej samej chwili nadchodzi Hagrid niosąc w klatce białą jak śnieżek sowę.. i mówi -Wszystkiego Najlepszego z okazji urodzin - z uśmiechem wręcza jemu prezęt -WaaW..dziękuję-odpowiada lekko speszony a zarazem z szokowany takowym prezętem młody potter. Po tym udaje się z Hagridem na peron główny w Londynie.. -Harry, ja musze iść żałuję że nie mogę Cię odprowadzić pod sam pociag, trzymaj - daje jemu bilet- nie spóźnij się to bardzo ważne! Bardzo -na słowo bardzo pada szczególny nacisk.. Harry przygląda sie biletowi i zdziwiony mówi : -Ale tu jest błąd napisali peron 3/4 nie ma takiego?.. A gdy podnosi wzrok nigdzie nie widać Hagrida..Rósza więc na dół peronu..i pyta się Konduktora , mówiąc do niego tak : -Przepraszam... -Taak? -Gdzie tu jest peron 3/4 ? -3/4! Haha..dowcipniś się znalazł -odchodzi szepcząc sobie pod nosem.. 3/4, 3/4 haha dowcipniś... Harry lekko zmartwiony rozgląda się nerwowo po przystanku..I słyszy nagle.. -Dzieci prędko, bo się spóźnicie na pociąg do Hogwardu.. Oddział mugoli za mną! -Mugole..-mówi sam do siebie Harry..i podbiega do rudej kobiety .. i pyta się jej .. -Przepraszam, gdzie tu jest peron 3/4 A w odpowiedzi słyszy -Ty pewno pierwszy raz jedziesz do hogwardu?..To podobnie jak ron..spójrz .. -wskazuje palcem na tabliczkę z numerem "peron 3" a dalej "peron 4" po czym dalej mówi -zapamiętaj sobie że musisz iść do ściany miedzy peronem 3 a 4... A właśnie przez przejście skorzystali starsi synowie tej rudej panny..Z przerażeniem patrzy na rozwój sytułacji gdy okazuje się ze teraz to jego kolej.. -Nic się nie bój.. jak się denerwujesz to zamknij oczy i podbiegnij.. Tak zaś uczynił..I znalazł się na peronie.. podbiegł z wózkiem na którym mial spakowane przybory do szkoły i w klatce siedziała bialuteńka sowa którą nazwał Hedwiga..Przed wejściem do pociagu zatrzymał go facet i powiedział -Proszę zostawić tu swój pagarz, otrzyma go Pan po dotarciu na miejsce.. Tak zaś uczyniwszy wsiadł do pociągu potter..i zajoł miejsce w wolnym przedziale .. po chwili dołączył do niego rudy kolega.. usiadł koło niego..podał mu rękę i powiedział -Cześć ron jestem.., ron Wesly -Harry, Harry Potter -Harry Potter? - powiedział z podekscytowaniem RON..to naprawdę ty? Miło Cię poznać..Czy ty naprawdę masz ehhem tę bliznę?.. -Tak -odsunoł ręką włosy z czoła -WaaW.. I tak spokojnie ubywała im pogawędką droga do szkoły..Po jakowym czasie dotarli do szkoły.. -PIerwszoroczni za mną-rzekł donośnym glosem Hagrid.. -O..Hagrid, cześć..-powiedział Harry -Cześć Harry... Płyneli oni teraz łudeczkami do szkoły..Weszli i z szokowani zobaczyli cudownie prezętującą sie szkołę..pełną obrazów z gadającymi postaciami, itd.. Profesor Magonagal powitała ciepło uczniów i kazała im zostać tutaj.. Ku nie oczekiwanemu wzrotowi akcji, pogryźli się między sobą Ron Wesly vs Draco Malfoy..Doszło do bójki między uczniami..interweniowała Profesor MacGonagal która ochrzaniła za takowe zachowanie dwójkę uczniów..I wszyscy ruszyli na wielką salę w której były poustawiane stoły, a przy nich siedzieli uczniowie..było 4 rzędy.. na końcu sali był wielki stół przy którym zasiadali profesorowie ze szkoły.. Przed mównicą, stało krzesło a nim siedziała stara czapka zwana Tiarą przydziału..Magonagal poinstrułowała pierwszo rocznych co teraz nastąpi..Kilkoro uczniów już zostało przydzielonych.. Przyszła kolej na Harrego Pottera siadł on na krześle i słyszał pochwały ze strony czapki..Chciała ona go wysłać do Sleeterin lecz Harry prosił ją że nie chce.."proszę tylko nie sleeteren, tylko nie sleeterin" a tiara odpowiedziała "skoroż jesteś pewny to niech będzie GREFENDOR!"..W grefendorze panowała wielka radość wszyscy cieszyli się że mają Pottera..Po obfitej kolacji..uczniowie udali się na spoczynek..Kolejny dzień rozpoczynał się dość ciekawie poznawali profesorów i szkołę..Harry zdążył już zakumplować się z Ronem..I tak mijały nudno dni w szkole..Gdy pewnego dnia Harry,zdał sobie sprawę że zakochał się w Hermionie Greanger , ładnej chodź przemądrzałej dziewczynie..Z resztą dziwne to nie jest spędzali ze sobą sporo czasu szczególnie razem się ucząc w bibliotece..w pewną jesienną noc..Harry zaprosił Hermionę na kolację..Poprosił Hagrida by udostępnił jemu swój domek na 2 h i by go nie było tym czasem w pobliżu..Wszystko przygotował i wszystko pięknie było, na talerzu był pieczony pająk..i inne potrawy..2 świece oświetlały domek..Gdy już Hermiona usiadła do stołu trochę zdziwiona tym wszystkim.. spoglądało nie śmiało na Harrego..A ten stał od stołu i zaczoł trochę nie śmiało mówić.. -Hermiona...nie wiem jak Ci to powiedzieć, bo wiesz chodzi o to że ... - głos się mu urywa,sprawia wrażenie zdenerwowanego..ale po chwili kontynuuje.. -jesteś cudowną piękną dziewczyną, miło sie z Tobą czas spędza.. a ja,.. -tu przerywa mu Hermiona, nie mogąc już wytrzymać tego napięcia i słodziutkim swym głosem mówi : -Nio wyksztuś to w końcu z siebie, Harry.. -Kocham Cię!..-pociekła mu łza po policzku, wyciąga z kieszeni małe pódełeczko,w którym jest pierścionek.. nosiła go jego mama dostała go w zaręczynach od ojca..Uklęknoł na jedno kolano przed nią , bierze jej rączkę całujac ją.. i wkłada na nią pierścionek.. -Ojej cudny, dziękuję! - i tu toną w namiętnym pocałunku.. Aż tu nagle ni z tego ni z owego do hatki zagląda profesor Magonagal.. Zobaczyła romantyczną scenę z udziałem uczniów i z szokowana tym mówi : -Co tu się dzieje? Dlaczego nie śpicie w łóżku? Gdzie Hagrid? -No boo.. -Nic nie mówcie już! Obaj marsz do łóżek! Jutro będziecie się tłumaczyć Profesorowi Daubledorowi.. Zakochani wrócili do szkoły, i jeszcze mały buziak..Na drugi dzień była rozmowa z Daubledorem..nie było strasznie, profesor pouczył ich że zachowanie bylo nie rozważne i przede wszystkim nie na miejscu..Po tym wykładzie udali się na lekcje.. Zbliżały się święta..i w szkole był rozgrywany ostatni turniej.. Grali przeciwko Sleeteren.. Początek meczu był dobry wygrywała drużyna Harrego lecz później zaczeło się dziać coś nie dobrego.. ktoś czarował miotłę Harrego, biedaczek o mało co by nie spadł..Hermiona odkryła że robi to profesor Lumpus.. który uczył ich obrony przed czarna magią.., Hermiona przy uzyciu zaklęcia "fair" wywołała ogień który spowodował zatrzymanie uroku, a tym samym skończenie problemu Harrego z miotłą..Lecz po mimo ogromnych swoich starań nie wygrał on meczu..cała drużyna miała jemu to za złe..Lecz się tym za bardzo nie przejmował..nie miał sobie nic do zarzucenia..starał się a to najważniejsze..Pogrążony w książkach Harry ucząc się właśnie nowych zaklęć w bibliotece usłyszał krzyki na górze.. wyszedł by sprawdzić co się dzieje..wielka panika panowała w szkole ktoś wpuścił do szkoły Trolla ... Potter bez chwili namysłu wyciagną różdżkę i ruszył w pogoni za bestią..zastał ją w damskiej ubikacji, rzucił nią kamieniem który leżał koło jego nogi, gry Troll się odwrócił żucił na niego zaklęcie które go ogłuszyło i runoł na ziemię niszcząc przy tym 3 umywalki i robiąc wgłębienie w podłodze.. Potter położył na nim noge, splunoł na niego i powiedział, dumny z siebie: -I co cwaniaczku? Było przychodzić do szkoły? Nagle wpada profesor Lupin .. jąkając się wyrzekł.. -Ppppooottterrr...cccoo tty tuu rrobissz?? I zobaczył leżącą bestię... i zemdlał na jego widok..Po chwili wpada Severus Snape..zpogląda na Trola i Pottera spokojnie mówi -Potter do siebie, może się obudzić.. Kolejny dzień nie przyniósł żadnych nie spodzianek..Przyszły święta.. i w szkole został tylko Ron Wesly i Harry Potter..Ron został by dotrzymać towarzystwa Harremu, bo tak to wszyscy uczniowie powyjeżdżali na święta do swych rodzin...Harry oddawał się rozmyśleniom na temat profesora Lupina coś jemu mówiło że ma on zainstny związek z Voldemortem ale nie wiedział jaki.. Po chwili wpadł Ron i mówi: -Harry chodź szybko są prezęty..! Harry dostał swym prezęcie pelerynę nie widkę, od anonima w liście dołączonym do niej napisane było "korzystaj mądrze"...Z wrażeń, i owego prezętu Harry nie mógł długo zasnąć..a gdy już zasnoł późną nocą usłyszał głos.. "Kamień! Potrzebuję go! Rozumiesz? Cruciaat!! Aaaaa!!!!" ..Yyyyhhh obudził się nagle przerażony, coś kazało jemu iść do biblioteki zabrał ze sobą peleryną nie widkę, otłumiony jak by w śnie na jawie wkroczył w dział ksiąg zakazanych i siegną ksiegę która otworzyła się jemu na owej stronie gdzie znalazł informacje o kamieniu filozoficznym..Już po świętach w pokoju spulnym Gryfonów opowiedział o tym wszystkim swym przyjaciołom ; Hermionie oraz Ronaldowi..Nurtowała ich myśl cóż to za kamień i jaki ma to związek z profesorem Lupinem..Tym czasem w szkole źle się działo..panowała jakaś ogólna panika, sporo więźniów pouciekało z Azkabanu..bano się że zaatakowana zostanie szkoła...Prorok Codzienny donosił złe informacje.. sytułacja pogarszała się z dnia na dzień..I tak mijały dni, i tygodnie żmudnej nauki w szkole, godzinach w bibliotece..Aż pewnego dnia Harry w raz z przyjaciółmi udał się za profesorem Lupinem do lochów.. stali teraz przed dzwiami na 3 piętrze, piętrze zakaznym za dzwiami trzychał 3 głowy pies..uśpiony melodią płynącą z harfy.. uczniowie wbilii się do pomieszczenia rozglądnowszy się.. zauważyli że pies trzyma łapę na jakimś włazie.. odsuneli jemu ją.. i w tym samym momęcie harfa przestała grać a pies się obudził, nie mieli wyjścia w skoczyli ..i znaleźli się w ciemnym pomieszczeniu.. a przed nimi były drzwi z zza których napływały jakieś dźwięki coś w rodzaju uderzeń małych skrzydełek..otworzyli drzwi i zobaczyli latające klucze..oraz unoszącą się miotłę..i kolejne drzwi.. -Miotła,klucze o co tu chodzi? -rzekł Ron.. -Jeden klucz otwiera tamte dzwi, trza go złapać-odpowiedział poważnie Harry.. Wsiadł na miotłę i w tej chwili klucze zaczeły szaleć i latać bardzo szybko.. Hermiona daremnie próbowała otworzyć dzwi przy użyciu zaklęcia "Alochomora"... -Hermiona jakiego klucza potrzebujemy? -Taki duży..ledko skrzywiony.. -O widzę go, to ten ze złamanym skrzydełkiem.. Harry złapał klucz zleciał na dół, i otworzył tajemnicze dzrzwi.. i znaleźli się na wielkiej szachownicy.. -Gdzie my jesteśmy?-rzekła przerażona hermiona.. -Na szachownicy -odpowiedział Harry, po chwili dodając - widzisz tamtych strażników? nie przepuszczą nas, trza rozegrać partię.. -Oby to nie było jak w szachach czarodziejów..-rzekła drżącym głosem Hermiona.. A ron wskazał na gońca i powiedział : -Ejj! TY na e5.. Gdy figurka się przesuneła została zniszczona przez Konia przeciwnika.. przerażony Ron powiedział: -Hermiona, tak to bedzie dokładnie tak samo.. I rozpoczeła się ich wielka gra..szło dobrze..aż do momętu gdy znaleźli się w takowej sytułacji że nie było innego wyjścia jak sie poświęcić..Dla dobra sprawy Ron poświęcił się..I został stroncony przez królową..Hermiona musiała zostać na swoim miejscu zaś Harry ruszył dalej.. Znalazł sie teraz w sali gdzie przed lustrem stał profesor Lupin, który jak zobaczył Harrego powiedział do niego : -Harry do mnie! Harry podszedł do niego..A profesor dalej mówił.. -Daj mi kamienia..daj kamienia..! -Nie mam zadnego kamienia -odpowiedział przerażony Harry.. I rozległ się głos trzeciej osoby.. -Łże jak pies! Daj mi z nim porozmawiać.. -Mistrzu! Ale jesteś zbyt słaby! -Rób co mówię.. I odwiązał czepeł który miał na głowie, ukazując swoja drugą twarz , która przemówiła do Harrego.. -Harry, Harry Potter..cóż za spotkanie po latach..ile to już mineło? 10lat... -taak.. długo a ty Voldemort jesteś?!-powiedział z perfazją.. -Jak śmiesz wymawiać jego imię? -wtrącił się nie spodziewanie profesor Lupin.. -Cicho!-żekł voldemort -Harry..daj mi kamienia..a ożywię Twoich rodziców, zwrócę im życie, czy tego właśnie nie pragniesz?.. -Chcę tego, ale nie wiem czy mogę Ci ufać! -Harry, możesz..daj kamienia!.. -Nie mam go.. -Masz! Spójrz w to zwierciadło i powiedz co widzisz.. Harry spojrzał i ujrzał siebie jak wyciąga kamień z lewej kieszeni swoich spodni.. -Widzę że mam kamień!..Ale Ci go nie dam! -Harry,to jest Twoja jedyna szansa..jak chcesz zobaczyć swoich rodziców! Daj kamienia.. Harry sięgną ręką po kamień , wyciągnoł go i rzucił nim w Voldermorta mówiąc: -Masz! A teraz przywróć życie moim rodzicom! -Głupcze! Naprawdę uwierzyłeś w me słowa?! -NIE! dla tego nie dałem Ci prawdziwego kamienia! Po czym sięga po różdżkę i próbuje unicestwić napaśnika znanymi jemu zaklęciami.. -HaHa! Jesteś słaby Potter tak samo jak Twoja matka! -Nie jestem słaby! -krzyczy, ze łzami w oczach potter.. coś jemu mówi że powinien rzucić się z rękoma na napastnika, i tak czyni.. -AAAAA!!!!! Jego dotyk zabija sługusa voldemorta a w gruncie rzeczy jego samego..Lecz przed śmiercią voldemort mówi ... : -Jeszcze wrócę! Pożałujesz tego Potter.. I pozostał po nim kupa piachu..i duch voldemorta odleciał, przeszywszy Pottera rzucił go na ziemię, ten upadł głową walac o twardy podest..stracił przytomność..Ocknoł się 90dni później w skrzydle szpitalnym..odwiedził go Daubledor.. -Dzień Dobry Harry, miło że wróciłeś do żywych..Oo. widzę ze Twoi przyjaciele zostawili Ci mnóstwo prezętów, a Ron otworzył już pudełko fasolek wszystkich smaków.. mogę się poczęstować?.. -Ron tu był? Nic mu nie jest? -Jest cały i zdrów.. Na drugi dzień podczas kolacji pożegnalnej..Daubledor ogłosił całej szkole co wydarzyło sie tamtego dnia pomiędzy Harrym a profesorem Lupinem..Harry otrzymał 100punktów za swoje zasługi i tym samym najwięcej punktów otrzymali Greefoni..Co zwyciężyli puchar domów..! Na drugi dzień, przed odjazdem z peronu..Hagrid wręczył Harremu prezęt był to album ze zdjęciami jego rodziców.. -Nie chce się wracać do domu? -spytała Hermiona.. -Tam to nie dom.. I pociag ruszył powrotną droga do Londynu.. -KONIEC- By SAKUwBarakuSHOW

 
Powered by dzs.pl & Hosting & Serwery